Grecja, akt I: część II. Od Apollina do Achillesa
Starożytne Delfy to bez wątpienia jedna z topowych archeologicznych atrakcji świata. Wprawdzie ze świątyni Apollina i otaczających ją zabudowań pozostały ruiny o dość znaczącym stopniu zrujnowania, ale kontekst krajobrazowy - niesamowita, przepastna górska dolina, porośnięta śródziemnomorską roślinnością - sprawia, że ciągle jest to miejsce nawiedzone.
Niedaleko Delfów znajduje się prawdopodobnie najpiękniejsza świątynia w całej Grecji - Osios Lukas, bizantyjski klasztor prawosławny z przełomu X i XI wieku. Nie dość że sam w sobie jest wyśmienity za sprawą genialnych mozaik i klimatycznej, pierwotnej bryły, to jeszcze położony w otoczeniu krajobrazów nie gorszych, a nawet chyba jeszcze lepszych niż Delfy.
By dostać się na Skyros, najbardziej południową wyspę Sporadów, w mitologii miejsce pochodzenia Achillesa, dotarłem na Eubeę, drugą największą wyspę Grecji, połączoną mostem ze stałym lądem. Z jednego z tamtejszych portów odpływał prom na Skyros właśnie, która okazała się najbardziej imponującą wyspą ze wszystkich trzech, na których nocowałem w trakcie podróży (choć zbiera najmniej sławy). Ma klimat odcięcia od świata, jest bardzo rzadko zaludniona, zachwyca rozległymi, pustymi przestrzeniami, doskonałymi plażami i zatokami, a jednocześnie górzystym ukształtowaniem terenu. Osobną wspaniałością jest samo miasteczko Skyros, które odkryłem jako jedno z najcudowniejszych na świecie - dzięki labiryntom białych uliczek, dzięki niemal opustoszeniu i przede wszystkim dzięki temu, że wysoko pnie się w górę aż do najwyżej położonego zamku, z którego roztaczają się zachwycające, emblematycznie śródziemnomorskie widoki.
Uproszczona chronologia zdjęć: Muzeum Archeologiczne w Delfach, Starożytne Delfy, Osios Lukas, Skyros.
Komentarze
Prześlij komentarz