Style piwa: Eisbock

Choć pomysł wymrażania piwa może na pierwszy rzut oka wydawać się jednym z licznych wynalazków rzemieślniczej rewolucji, to pochodzi z zupełnie innych stron - z uniwersum tradycyjnego, skoncentrowanego na lagerach piwowarstwa niemieckiego. Nie tylko przez to, że stanowią pierwowzór wszystkich współczesnych wymrażanek, lecz przede wszystkim przez to, że to wyjątkowe, intensywne i piękne piwa, eisbocki - czyli koźlaki lodowe - zasługują na solidne wejrzenie.

Sedno stylu

W najprostszym rozumieniu eisbock to koźlak (zwykle doppelbock, koźlak dubeltowy), który został wymrożony - to znaczy którego zawartość alkoholu i intensywność smaku zostały podwyższone przez zamrożenie i pozbycie się części wody z piwa (wykorzystując znane prawo natury, zgodnie z którym woda zamarza już w wyższej temperaturze niż alkohol).

Oznacza to, że co do zasady eisbock to dość mocny, dość ciemny, zdecydowanie nastawiony na słodowość lager, który stał się wraz z wymrożeniem jeszcze mocniejszy, ciemniejszy (ale nie czarny, maksymalnie ciemnobrązowy) i jeszcze intensywniej słodowy. Smak i aromat są w nim podobne jak w doppelbockach, tylko że bardziej esencjonalne - szczególnie częste są nuty melanoidynowe, karmelowe, przypiekane, pumperniklowe, śliwkowe i najwyżej delikatnie czekoladowe. Alkohol zaznacza swoją obecność (eisbocki zaczynają się od około 9% i kończą nawet na ponad 30%, choć znaczna większość ogranicza się do kilkunastu), ale w gładki i elegancki sposób. Chmielenie powinno być na tyle intensywne, żeby goryczką zbalansować potężną słodowość, ale nuty chmielowe nie grają w eisbockach żadnej roli.

To teoria - praktyka jest zaś taka, że najpopularniejszy eisbock świata, jakim jest Aventinus Eisbock z browaru Schneider, nie jest nawet lagerem, bo efektem wymrażania weizenbocka, a więc piwa górnej fermentacji. Esencją stylu nie jest jednak bycie lagerem, lecz proces wymrażania mocnego, ukierunkowanego maksymalnie na słód piwa o "brązowym" zasypie.

Miejsce i czas

Styl narodził się w miejscowości Kulmbach we Frankonii (dziś części landu Bawaria) pod koniec XIX wieku. Historia jego powstania jest dość romantyczna, choć niepotwierdzona historycznymi dowodami. Eisbock miał zrodzić się przez pomyłkę jednego z pracowników miejscowego browaru, który to pracownik pozostawił jedną beczkę piwa na dworze na całą mroźną, zimową noc.

Eisbocki są stosunkowo - jak na swoją nietypowość - chętnie podejmowanym tematem nie tylko przez browary niemieckie, które warzą je od lat, ale też przez browary rzemieślnicze Stanów i Europy. W Polsce jednak tylko pięć browarów wzięło się za styl i w dodatku bynajmniej nie są to w tych browarach stałe propozycje, a raczej jednorazowe akcje.

Przegląd

Marna dostępność eisbocków w Polsce - również po uwzględnieniu zagranicznych sklepów internetowych, które do Polski wysyłają - ograniczyła rozmiar przeglądu do podstawowego. Udało mi się zdobyć zaledwie dwa świeże piwa (oba zresztą z takiego zagranicznego sklepu) - legendarnego niemieckiego Aventinusa i najpopularniejszego eisbocka całej Holandii z browaru Gulpener. Przegląd wzbogaciła butelka Aventinusa, którą trzymałem u siebie w piwnicy przez prawie 8 lat oraz niewiele młodsza, 7-letnia butelka eisbocka z Pinty, uwarzonego przez browar tylko raz.

1. Gulpener Bierbrouwerij (Niderlandy): Ijsbock

10,3%
UT: 3.55
rocznik 2022
11,00 zł

Piwo z niderlandzkiego browaru, założonego w 1825 roku w mieście Gulpen w prowincji Limburgia - w swoistym "półwyspie" tego kraju wciśniętym pomiędzy Belgią a Niemcami. Powstaje ze słodu jęczmiennego i pszenicznego, wymrażane jest w minus 20 stopniach.


Ciemnobrązowe (bardzo ciemno), tylko pod mocnym światłem ciemnoczerwone. Przyjemny, nie potężny, ale silny aromat rodzynek, ciemnego chleba podsączanego alkoholem, suszonych owoców i może delikatnego karmelu. W smaku bardzo podobne - i bardzo dobre, choć głębia nie do końca nadąża za mocą. Alkohol jest wyczuwalny w dość przyjemny sposób, gładki, ułożony, natomiast pełnia smaku nie zadowala. Dobre. Jak na swą moc wręcz niesamowicie gładkie i łagodne.

7.0/10

2. Pinta (Polska): Eisbock Grand Prix

11,2%
27 blg
do 30.01.2020
UT: 3.73

Piwo uwarzone w 2016 roku przez Pintę jeszcze przed zbudowaniem własnego browaru - w Browarze na Jurze - według receptury Artura Pasiecznego, zwycięzcy 5. edycji Warszawskiego Konkursu Piw Domowych. Kupiłem je w 2017 i od tamtej pory leżakowałem w swojej piwnicy. Jedyne w przeglądzie piwo bez pszenicy.

Kiepsko zniosło prawie siedem lat w butelce jak na ponad 11%. Niezła paleta karmelu, daktyli, orzechów i rodzynek, ale bardzo dużo straciło na intensywności - jest na poziomie piwa dwa razy słabszego. Jest dobre, zwłaszcza na finiszu, ale już niewarte swojej mocy.

6.0/10

3. G. Schneider & Sohn (Niemcy): Aventinus Eisbock

12%
UT: 3.80
16,00 zł

Mimo że nieprawilny - bo powstający z doppel-weizenbocka, a więc nie z lagera - to jednak najbardziej kultowy i najchętniej pity eisbock całego świata. Na rynek wprowadził go w 2002 roku jeden z najsłynniejszych niemieckich browarów, funkcjonujący od 1872 roku w bawarskim Kelheim. Piwo jest wymrożoną wersją zwykłego Aventinusa, który jest z kolei najbardziej kultowym weizenbockiem świata i piwem jeszcze słynniejszym, produkowanym od 1907.

3a. świeże (do 27.07.2027)


Brązowe, bursztynowe pod światłem. Intensywny, dość świeży i żywy jak na tak mocne piwo aromat, w którym ciągle jest trochę charakteru weizena w postaci typowych dlań fenoli; w zasadzie współwystępują one raczej niż przyprawiają nuty karmelowe, rodzynkowe, suszonośliwkowe i suszonojabłkowe, ciemnochlebowe; nawet chmiel błyska, pojawia się guma balonowa. W smaku jeszcze lepiej. Po pierwsze bardzo intensywne, a zarazem dość gładkie, z idealnie ułożonym alkoholem; po drugie piękno nut melanoidynowych, minimalnie czekoladowych, chlebowych, orzechowych, rodzynkowych, podpartych mocno fenolami weizena; po trzecie piękny balans, bo spora słodycz od słodu dostaje kontrapunkcik chmielowej goryczki i nawet weizenowej kwaskowatości. Śliczne, kompletne piwo, nawet jeśli nie jest w sumie spektakularne jak na 12%. Piękny, długi finisz.

8.5/10

3b. do 05.05.2020

Odrobinę ciemniejsze. Utlenienie ładnie się tu wpasowało, ale świeże pachnie barwniej i ciekawiej. W smaku sporo się z niego zachowało - zniknął tylko i aż charakter weizena, została wciąż dość głęboką słodowość. Zrobiło się "ciemniejsze", trochę poszło w gorzka czekoladę. Jedno z lepiej zachowanych po takim czasie piw, jakie spotkałem, ale regres jest wyraźny.

7.5/10

Wyniki

1. Schneider: Aventinus Eisbock   8.5/10
2. Schneider: Aventinus Eisbock (8-letni)   7.5/10
3. Gulpener: Ijsbock   7.0/10
4. Pinta: Eisbock Grand Prix (7-letni)   6.0/10

Konkluzje

- Eisbock to jeden z najbardziej paradoksalnych stylów piwa: jego najpopularniejszy i być może najlepszy reprezentant na świecie - piwo określane eisbockiem i powszechnie za niego uważane - nie do końca eisbockiem jest. Nie tylko formalnie nie jest lagerem, ale - co było dla mnie pewnym zaskoczeniem, mimo że już kiedyś to piwo piłem - naprawdę wyraźnie czuć jego weizenowe pochodzenie i profil drożdżowy wiele mu dodaje - wiele dobrego.

- Próba jest zbyt mała, by stwierdzać takie rzeczy, ale być może Schneider zrobił to, co trzeba, bo być może eisbocki-lagery są piwami zbyt mało złożonymi i barwnymi jak na swoją moc. Taki był właśnie eisbock z Gulpenera: bardzo poprawny, ułożony, przyjemny, ale po prostu niosący zbyt mało wrażeń jak na trunek o ponad 10% alkoholu.

- Jeśli jakiś lubiany przeze mnie browar wypuści koźlaka lodowego, to pewnie skuszę się, by go poznać, ale jak na aktualny stan rynku moje zapotrzebowanie na styl w pełni zaspokaja Aventinus Eisbock. Piękne, oryginalne, złożone i intensywne piwo, które nie tyle jest ikoną stylu, co ikoną samą w sobie.

Komentarze