Muchobór Wielki. Ucieczki od tranzytu

Jednym z podstawowych kryteriów w ocenie danego osiedla miasta pod kątem tego, co już z samego słowa "osiedle" jawi się jako esencjonalne, to znaczy pod kątem osiedlania się, jest kryterium tak zwanego spokoju. Przeważnie w pierwszym rzędzie zalet lokalizacji mieszkaniowej, którą chce się sobie lub komuś zachwalić, wymienia się ciszę i umiarkowany ruch ludzko-samochodowy. Dla części ludzi jest to wprawdzie wadą, a dla innej części może się nią stać przy nadmiernym natężeniu, ale co do zasady takie cechy osiedla mają melioratywny charakter. I zazwyczaj często okupowane są miernym wynikiem w innej fundamentalnej cesze - korzystnego położenia. Z największym tylko trudem odnaleźć można osiedla, gdzie jest i naprawdę spokojnie, i naprawdę blisko do centrum. Łatwiej już o takie, gdzie ani spokoju, ani dogodnego położenia na mapie się nie uświadczy. Te drugie wyjątkowo dobrze reprezentuje we Wrocławiu Muchobór Wielki - ale i na różne sposoby broni się przed swoimi wadami.

Muchobór jest w pewnym sensie osiedlem pechowym. Dawna wieś, wzmiankowana już w 1155 roku jako Muchobor, w 1353 z dopiskiem magnum, co na zawsze odróżniło tę część świata od sąsiedniego Muchoboru Małego, a w czasach pruskich zwana Groß Mochbern, przyłączona do miasta w 1951 roku, mogła podzielić los wielu dzisiejszych ościennych osiedli Wrocławia - zostać niby-miejskim, niby-wiejskim terenem, skąd wprawdzie do rynku jest kawałek drogi, ale gdzie za to prawie nikt poza mieszkańcami nie ma potrzeby zaglądać. Z co najmniej trzech powodów Muchobór Wielki stał się jednak osiedlem tranzytowym, przez którego główne drogi wloką się lub pędzą całe tabuny samochodów. Co dość egzotyczne, bo jeden odcinek granic osiedla - obok odcinków granicznych ze Strachowcicami, Żernikami, Nowym Dworem, Muchoborem Małym i Oporowem - jest granicą całego Wrocławia.

Najważniejszym ze wspomnianych powodów jest lotnisko. Wprawdzie położone jest ono na Strachowicach, ale praktycznie wszystkie drogi z portu lotniczego wgłąb miasta prowadzą właśnie przez Muchobór Wielki. Drugim jest fakt, że przez osiedle przebiega fragment Autostradowej Obwodnicy Wrocławia, a w dodatku ma tu jeden ze swoich zjazdów. W końcu trzecim, że na terenie Muchoboru mieści się jedno z największych wrocławskich centrów handlowych (i jedyne z nich, w którym moja noga chyba nigdy nie postała): Wrocław Fashion Outlet, znane raczej pod dawną nazwą Factory.

Z tych powodów Muchobór Wielki jako osiedle mieszkalne jest dla mnie niezbyt pociągającym czy interesującym miejscem. Są fragmenty starej zabudowy, zwłaszcza przy ulicy Stanisławowskiej, które mają swój urok, ale że Stanisławowska jest skrajnie rozjeżdżona autami, to jest to urok mocno stłumiony. Gdy zejdzie się z głównych ulic, jest oczywiście spokojniej, ale tam witają nas mało charyzmatyczne osiedla nowych bloków i peerelowskich domów jednorodzinnych. Jako turysta na Muchoborze Wielkim pragnę przede wszystkim ucieczki - i osiedle umożliwia ją na trzy zupełnie różne sposoby.




Tym najbardziej radykalnym jest stacja kolejowa Wrocław Zachodni, gdzie - jak to na stacji kolejowej - można wsiąść w pociąg i odjechać daleko stąd. Stacja posiada własny dworzec, dlatego też ją odnotowuję, jednak jest to jeden z najmniej pociągających estetycznie tego typu obiektów na mapie miasta.


Sposób ucieczki, który z przymrużeniem oka można nazwać transcendentnym, umożliwia główna atrakcja osiedla i atrakcja już naprawdę poważna - kościół św. Michała Archanioła, jedna z najciekawszych i najcenniejszych świątyń Wrocławia poza Starym Miastem. Kościół w tym miejscu i pod tym wezwaniem był wzmiankowany już w połowie XIV wieku, ale obecna ceglana bryła jest jego następczynią, która zaczęła powstawać prawdopodobnie około 1400 roku w formie samego prezbiterium, rozbudowywana do pełnego kościoła w XV i XVI wieku. Kolejna rozbudowa dokonała się w latach 1912-1916, kiedy w istniejącą świątynię w zasadzie "wbudowano" drugą, neogotycką, tworząc jeden z najdziwniejszych rzutów poziomych i planów zabytkowej budowli sakralnej, jakie widziałem na całym świecie. Kościół jest zachwycająco, przepysznie dziwaczny i asymetryczny - ma dwa prezbiteria, z których to starsze jest de facto kaplicą; "nowszy" kościół jest dwunawowy z dwiema równoprawnymi nawami, choć jednocześnie tak jakby trzynawowy, tylko że trzecia nawa wygląda bardziej jak odgrodzony korytarz-kaplica - może się zawrócić w głowie. I jeszcze te sklepienia, poskręcane filary, organy umiejscowione między "środkową-lewą" nawą a lewą niby-nawą, zabytkowe freski, bardzo ładna nastawa i nawet własna, oryginalna figura Matki Boskiej Muchoborskiej (nie ma żartów). Zupełnie nie spodziewałem się tylu atrakcji po tym kościele i ostatecznie mogę go nazwać jednym z moich największych odkryć na drodze penetracji wrocławskich osiedli. Poza tymi wszystkimi oryginalnymi kwestiami - jest po prostu bardzo przyjemną, ceglaną, wiejsko-gotycką bryłą, w której zatrzymuje się czas i można zapomnieć o samochodach przejeżdżających za klimatycznym murem kościelnej posesji.





















Trzecim w końcu, najbardziej tradycyjnym i bezinwazyjnym sposobem ucieczki od Muchoboru na Muchoborze jest Park Tysiąclecia - według niektórych statystyk największy park całego Wrocławia, według pozostałych drugi po Szczytnickim. De facto park należy nie bardziej do Muchoboru niż do Nowego Dworu czy Żerników, ale znaczna większość jego terenu administracyjnie przyporządkowana jest do omawianej w tym artykule części Wrocławia. "Największy park we Wrocławiu" brzmi bardzo hucznie, ale rzeczywistość już tak piękna nie jest. Park Tysiąclecia jest w pewnym sensie porażką - pierwotna koncepcja zakładała dużo większy obszar, obejmujący również tereny po drugiej stronie obwodnicy (do której przylega), a także liczne atrakcje krajobrazowe - przez brak funduszy z większości pomysłów zrezygnowano. Dziś to wprawdzie bardzo rozległy teren, ale niedostarczający zbyt rozległych możliwości rekreacji - jest bardzo gęsto zadrzewiony i przecina go jedynie garstka ścieżek, w większości średnio utrzymanych, trochę dzikich. Park ma do tego stopnia wątpliwą prasę, że przez całe życie aż do czasu tego artykułu go nie odwiedziłem. A jednak przez parę chwil wywarł na mnie spore wrażenie - ma wspaniałe fragmenty, głównie nad potokiem Kasina, gdzie potrafi się robić bardzo, ale to bardzo eerie. Miewa leśną, nawet nieco baśniową atmosferę. Jego problemem jest to, że mimo wielkości bardzo szybko się kończy, bo przez brak ścieżek nie daje możliwości dłuższej penetracji i jest dość monotonny. Mimo wszystko miejsce to bardzo pozytywne.



























Niepozorny i zbyt ruchliwy jak na swoje oddalenie od centrum Muchobór jest więc osiedlem dwóch sporych zaskoczeń - bo Park Tysiąclecia może nie być wybitny, ale przydomek "największy" siłą rzeczy robi wrażenie, a muchoborski kościół wybitny w skali miasta już zdecydowanie jest. Dla tych też zaskoczeń na pewno zdarzy mi się na to osiedle wrócić - nie tylko przejazdem.

Komentarze