Peer Hultberg: "Preludia"

1989

Niezwykła, silnie eksperymentalna powieść, w której autor za pomocą radykalnie odessanego z materii narracyjnej strumienia świadomości stara się odkryć i ujawnić mechanizmy psychologiczne kształtującego swoją percepcję wrażliwego, wybitnie uzdolnionego dziecka. Dzieckiem jest Fryderyk Chopin, ale to raczej książka Chopinem inspirowana niż książka o Chopinie. Hultberg rozpoczyna od bardzo konkretnej, rzeczywistej postaci, ale kończy na uniwersalnym przekazie - i to nie tylko uniwersalnym portrecie psychologicznym geniusza muzycznego, który już od pierwszych, najmłodszych lat musi przebijać się przez powały niezrozumienia, przyziemności i niezmiennego od wieków lekceważenia sztuki, choć i tak tę powieść łatwo odczytać. Dla mnie chyba jednak jeszcze bardziej jest to po prostu uniwersalna przypowieść o dzieciństwie i wychowaniu w ogóle - o mechanizmach psychologicznych dziecka i o tym, jak rodzice nieświadomie wtłaczają dzieci w utarte schematy funkcjonowania, często szkodliwe i ograniczające, twardo budując swój autorytet, posługując się szeroko pojętymi zabobonami, pomijając ścieżkę rozumu w "zarządzaniu" swoim potomstwem. Hultberg nie ocenia rodziców Chopina, pisze czystym strumieniem świadomości bez komentarza z offu, choć oczywiście czasem tak układa zdania i sytuacje, że ocena nasuwa się sama, szczególnie ocena kochającej, acz zabobonnej, autorytatywnej i ograniczonej matki. Mimo wszystko pozostawia jednak pole na zrozumienie rodziców, którzy muszą jakoś radzić sobie z trudem wychowania i dla dobra dzieci sięgać po niewyrafinowane metody; po lekturze pozostaje zresztą wrażenie ciepłego, dobrego domu. Do pewnego stopnia jest to zresztą też portret psychologiczny właśnie rodziców Chopina i... dorosłych w ogóle, z ich brakiem elastyczności intelektualnej, uprzedzeniami, utartymi sposobami postępowania i splątaniem w konwenansach społecznych. W końcu, mimo braku figury czysto narracyjnej, nawet sugestywny portret społeczeństwa warszawskiego czasów Chopina.

Wszystko to zaserwowane za pomocą krótkich, niesklejonych ze sobą niczym poza chronologią kapsułek różnie stosowanego strumienia świadomości, w założeniu zapewne paralelnych wobec preludiów Chopina. Czasami strasznie mocno mnie ta forma wciągała, ale na ogół czułem się w świecie zbyt sucho intelektualnym. Hultberg był psychoanalitykiem i to widać, ale być może to go również ograniczało - podążając za wiarygodnością psychologiczną strumienia świadomości doznał uszczerbku na emocjonalnym i estetycznym wymiarze literatury, plasując się jednak wyraźnie poniżej gigantów strumienia świadomości jak choćby Faulkner. Mimo tego "Preludia" są świetną lekturą, może nie obłędnie przyjemną, ale jak wartościową. Szkoda, że tylko ta jedna książka Hultberga doczekała się tłumaczenia na polski - podobno daleko jej do najlepszej, a jeśli tak, to najlepsza jest już prawdopodobnie naprawdę wybitna.


7.5/10

Komentarze