Różanka. Śniąc snem wiecznym i doczesnym

Nie owijając w bawełnę: gdzie rodzi się i żyje dużo ludzi, tam mniej więcej tyle samo umiera i musi w ten czy inny sposób zostać pogrzebanych. Wyjątkiem nie jest Wrocław, zaopatrzony w kilka rozległych cmentarzy i pewnie kilkadziesiąt pomniejszych. Mimo tej zasobności, gdy wrocławianin mówi, że jedzie na cmentarz, nie precyzując, na który konkretnie, można założyć z dużą dozą prawdopodobieństwa, że chodzi o największą nekropolię miasta - bo jest ona tak duża, że czasem wydaje mi się, jakoby leżało tam zmarłych więcej, niż na wszystkich pozostałych razem. Paradoksalnie znajduje się ona na osiedlu, gdzie nocami poleguje również wyjątkowo dużo żywych.

Ciężko powiedzieć, ile dokładnie osób mieszka na Różance, bo mimo sporych rozmiarów osiedle to współtworzy wraz z sąsiednimi Karłowicami jednostkę administracyjną Karłowice-Różanka i dane statystyczne są wspólne. Tak wyznaczony obszar ustępuje w liczbie mieszkańców jedynie Ołbinowi. Wystarczy rzut oka, by stwierdzić, że jest to zasługą bardziej Różanki niż dużych, ale kameralnych Karłowic - rzut oka na dwa spore blokowiska z wielkiej płyty, które czynią osiedle jedną z najbardziej ikonicznych sypialni Wrocławia. Czysta Różanka, ulokowana nad północnym biegiem Odry, graniczy jeszcze z Poświętnem, Lipą Piotrowską, Kleczkowem, Szczepinem i Osobowicami.

Z tym ostatnim sąsiedztwem wiąże się jedna z najbardziej zaskakujących ciekawostek topograficznych Wrocławia. Wspomniany największy w mieście cmentarz komunalny - Cmentarz Osobowicki - nie znajduje się bowiem wcale na Osobowicach, lecz właśnie na Różance. Teren, na którym nekropolia się mieści, przyłączony został do Wrocławia już w 1808 roku - aż 120 lat przed przyłączeniem do miasta terenu wsi, wzmiankowanej już w 1264 roku jako Rosinthal, niedługo później aż do końca czasów niemieckich nazywanej Rosenthal. Cmentarz, utworzony w 1867, nazwę zaczerpnął od pobliskich Osobowic, a dopiero po fakcie stał się częścią osiedla Różanka. Trochę szkoda, bo nazwa "Cmentarz Różankowy" jest dość kusząca w swoim słodko-gorzkim wydźwięku.

Jak się rzekło, Różanka to nie tylko śmierć, ale i życie - zabudowa mieszkalna, hale przemysłowe, ogródki działkowe - oraz coś pośredniego między jednym i drugim, a mianowicie tereny wojskowe. Ja zacząłem przyjemny, wiosenny spacer po osiedlu od jego południowych krańców, przechadzając się wzdłuż wyjątkowo przyjemnych nadodrzańskich wałów, obsadzonych starymi dębami.




















Przeszedłszy praktycznie cały różankowy odcinek wałów, dotarłem do wejścia głównego na kluczową bądź co bądź atrakcję osiedla - Cmentarz Osobowicki. Dość długo uważałem, że to on jest nie tylko największym, ale i najpiękniejszym i najbardziej cmentarnym cmentarzem Wrocławia (nie licząc żydowskich) - dziś mam już pewne wątpliwości i nie wykluczam, że Cmentarz Grabiszyński jeszcze mocniej trafia w moją wrażliwość miłośnika nekropolii. Wciąż jest to jednak miejsce zdatne do przemierzania w nieskończoność, chłonięcia atmosfery i podziwiania sztuki cmentarnej. Ze względu na ogromny obszar i możliwość kontrolowanego zagubienia się w alejkach, cmentarz ten bardziej niż inne wrocławskie zyskuje po zmroku. Za dnia w niektórych jego fragmentach w pewnym stopniu przeszkadza mi małe zadrzewienie, dające wrażenie pustej przestrzeni. Z bardziej konkretnych punktów można wskazać wystawne grobowce bogatych Romów, modernistyczną kaplicę cmentarną projektu Maksa Berga czy niewielki kwartał wydzielony na groby muzułmańskie, o którego istnieniu dowiedziałem się dopiero na potrzeby wpisu.




























Poza terenami wojskowymi jest na Różance jeszcze coś innego, co niejako pośredniczy między życiem a śmiercią - a mianowicie dwa kościoły, których to bywalcy wprawdzie żyją, ale często pogrążeni są w myślach raczej o wieczności niż doczesności. Jeden z nich, Kościół NMP Bolesnej z początku lat 90., zgodnie ze swym wezwaniem mieści się tuż koło cmentarza, w bardzo miłej okolicy domów jednorodzinnych. To niestety jedna z najbardziej nijakich świątyń Wrocławia, nawet nieco brzydkawa w swoim skrajnie biednym i tanim naśladownictwie zabytkowych bazylik.





Dużo lepszy jest Kościół Odkupiciela Świata, którego budowa trwa od 1995 roku i jeszcze się nie skończyła. Fakt nieukończenia jest zresztą moim zdaniem jednym z głównych powodów, dla których świątynia tak się wyróżnia - a nawet dla których wyróżnia się pozytywnie. Ażurowe, żelbetonowe konstrukcje na fasadzie mają w sobie coś wyjątkowego na architektonicznej mapie Wrocławia - ich brutalizm i dosłowność doskonale łączą się z nieco megalomańską, już samą w sobie dość brutalną, "post-romańską" bryłą z cegły. Kościół traci na wnętrzu, które trąci już banałem i zdradza godną sali gimnastycznej tanią prostotę materiałów budowlanych, ale i tak na swój sposób lubię tę budowlę i miło zerka mi się na nią, gdy przejeżdżam w pobliżu.






Kościół znakomicie pasuje też do swojego otoczenia - do blokowisk Różanki. Osiedle to jest tak ważną wrocławską sypialnią, że posiada nawet dwa odrębne zespoły budynków z wielkiej płyty z przełomu lat 70. i 80.. Dość odmienne. Jeden z nich, bliżej cmentarza, to monochromatyczne, po prostu białe (lub szarawe) bloki, układające się w trzy sześciokąty, których wnętrza stanowią całkiem przyjemne, mocno zazielenione podwórka. Otoczony przez w miarę spokojne ulice, przytulony do sektora domów jednorodzinnych, kompleks ten jest w moim odczuciu jedną z bardziej przyjaznych wielkich płyt Wrocławia.









Zupełnie innym tematem jest tak zwana Polanka, przez niektórych rozpoznawana w ogóle osobno od Różanki - zespół ciemnoczerwonych i ciemnozielonych, potężnych bloków z wielkiej płyty, bardzo długich, ciągnących się w rytmie półkoli i zygzaków. To osiedle jest wzięte w kleszcze przez dwie wybitnie ruchliwe i szerokie ulice, Bałtycką i Żmigrodzką, a dodatkowo przecięte jeszcze również wartką Obornicką, przez co wyraża brutalizm wielkiej płyty jak mało które blokowisko w mieście.









W granicach Różanki mieści się jeden z sześciu browarów Wrocławia, działający od pierwszych dni 2016 roku - Browar Prost, podkreślający rodzinny charakter przedsięwzięcia. Przed zwiedzaniem Różanki odwiedziłem go tylko raz - w samych początkach jego działalności. Jakość piw na miejscu była wówczas przyzwoita, ale już piw w butelkach - raczej nieprzyzwoita, przez co tak moja przygoda z browarem się zakończyła. Sądząc z krótkiej degustacji Cold IPA, z całkiem bogatego jak na browar restauracyjny przekroju stylów oraz w końcu z nie najgorszych (choć i nie powalających) ocen, Browar Prost poprawił się po mankamentach swoich początków i robi robotę, choć raczej jako "browar biesiadny", z dużą rolą restauracji, niż jako przybytek dla koneserów. Warto wpaść choć raz. Dla piwowarów ciekawostką będzie nietypowa, bo składająca się z trzech kotłów warzelnia.




Nie jestem wielkim fanem tego osiedla, ale też nic do niego nie mam. Ma swoje uroki, poza cmentarzem raczej drobne, ma trochę wielkopłytowej brzydoty, ma sporo nijakości. Upierałbym się, że najlepsza na Różance jest bliskość Karłowic, ale wciąż odbieram to miejsce raczej pozytywnie i sądzę, że całkiem miło się tu żyje. I nie tylko żyje.

Komentarze