Dzienniki z podróży: Litwa. Część II

DZIEŃ 6

Jest ciekawie. Przede mną jeden z bardziej nietypowych noclegów w życiu, o ile zasnę. Ale po kolei.

Rano do Troków. Zamek - najważniejszy w kraju. Jagiełło, Witold. Potem mocna ruina, ale sobie odbudowali. Trochę pod rusztowaniami, ale nie szkodzi. Malbork to to nie jest, chociaż styl i czasy zupełnie malborskie. Rekonstrukcja bez szału - no bardzo widać że to głównie świeża, XX-wieczna cegiełka. Darowaliby sobie te remonty, może by się trochę postarzał. Sale wystawowe - zbiory sztuki użytkowej - średniawe, tylko bardzo fajna kolekcja fajek. Lepiej się robi na zamku właściwym czy tam głównym czy tam wewnętrznym - klimatyczna konstrukcja. Peak to sala tronowa, tutaj dopiero ten zamek do mnie trafił, przysiadłem i pokontemplowałem. Same Troki to ładna miejscowość, kolorowe drewniane domki, Karaimi. Chciałem spróbować tradycyjnych karaimskich kibinów jak Robertus Maklovicius: spróbowałem, ale czekałem na nie długo niczym jak na fine diningową degustację. Pyszności, tylko mniej cebuli poproszę. Dobrałem sobie do nich kwaśną śmietanę, Julia byłaby dumna.

I wreszcie w dzicz. Auksztocki Park Narodowy. Droga praktycznie non stop przez las. Znowu fińskie reminiscencje, ale ciągle sosna dużo wyższa. Chyba nawet wyższa niż w Polsce. Trochę miałem obsuwę, więc samej przyrody dzisiaj nie penetrowałem. Drewniany kościółek - podobnież top drewniany kościółek na Litwie, fajny, ale... nie będę już porównywał z Polską, bo na tym polu to znęcanie się. Obok siedziba parku narodowego - daj Boże wszystkim PN przynajmniej takie siedziby, sympatycznie, bogato informacyjnie, ciekawie. Posiłek w jedynej sensownej knajpie w promieniu niejednego kilometra; danie główne bez historii (ale dobre), pyszny domowy nakminkowany kwas chlebowo-gruszkowy, sękacz znowu mnie nie porwał, choć niezły.

No i nocleg. Namiot-bańka w środku parku narodowego. W lesie. Jechałem tu 4 kilometry leśną, wąską, grząską drogą. Nad jeziorem, tak z 10-15 metrów od jeziora. Jest jeszcze drugi taki namiot, ale nikogo tam nie ma. Właścicieli nie ma. Jestem całkowicie sam w lesie na Litwie 20 km od granicy z Białorusią. Pomost jeziorny - zero zabudowań gdziekolwiek przy brzegu. Wieje jak cholera (cały dzień zresztą). Wieje potępieńczo. Nie ma prądu, są małe światełka na baterie. Nie ma wody bieżącej. Jest ogrzewanie - piecyk na drewno. 

Miałem dobrą interakcję z leśnym kociskiem. Zawołałem - przybiegł. Pogłaskałem - pomruczał. Dałem litewskiej kiełbaski - zżarł.

Dopóki się nie ściemniło, luzik - teraz... trochę bardziej niż klimatycznie. Mam nadzieję że nie za bardzo, żeby spać. Szyszki mi spadają na namiot od tego wiatru. Wyszedłem zrobić siku - bardzo szybko wróciłem. Tak jakoś. Ale nie daję się demonom. Napaliłem sobie w piecyku. Jem litewski chleb i kiełbasę. Piszę te zdania, póki mogę (bateria). Skończę dzisiaj Buddenbrooków. Leśna noc jest nieskończona.

DZIEŃ 7

Dobrze być umytym. W większości podróży jest przynajmniej jeden prawdziwy dzień drogi - to był ten. Spałem zaskakująco dobrze w namiocie, z krótką przerwą jedynie na obudzenie w nocy od hałasującego deszczu. Obudzenie się rano z takim widokiem ma w sobie coś odrealnionego. Kot powrócił - dałem mu trochę suszonej wieprzowiny.

Auksztocki Park Narodowy. Poświęciłem mu kilka godzin (nie licząc tego, że w nim spałem). Obciąłem co nieco, bo bez przerwy padało i wiało, a i zacząłem później niż myślałem, musiałem się wyspać. Bardzo zacny park typu leśna kraina jezior z twistem w postaci tego, że jest też wzgórzysty i to nie tak delikatnie. W Polsce jest parę takich: ten powalczyłby wśród nich o wysokie miejsce i niewykluczone, że o pierwsze. Bardzo rozległy. Bardzo mało zabudowań i ludzi. Najpierw trasa-pętelka: trochę mnie wykończyła psychicznie, nie przez samą drogę (chociaż parę zaskakująco męczących podejść jak na Litwę), bardziej przez deszcz, mokrą nawierzchnię i jeszcze bardziej przez wchodzenie w babie lato co moment. Perkozy, czapla biała, żaba jakaś, olbrzymi pająk, w którego o włos nie wszedłem. Potem wzgórze z dobrym widokiem na jeziora, na którym każdy prezydent Litwy sadzi swój dąb. Wieża widokowa. Młyn. Najbardziej urzekło mnie ostatnie miejsce, wzgórze i pomost nad jeziorem Tauragnas. Pomost ruszał się w ten sposób, że stojąc na nim i patrząc przed siebie, miałem stuprocentowo realne wrażenie, że płynę na nim wprzód jak na tratwie. Deszcz tu się trochę zmniejszył i dopiero tu doświadczyłem chwili kontemplacji. Przez cały ten czas poza jezdnią spotkałem jedną starszą parę i nikogo więcej. Parki narodowe to niedoceniany styl podróżowania.

W drodze na Górę Krzyży (prawie 3 godziny) posłuchałem trochę litewskiego folku - głównie smutny, wpasował się w pusty, polno-leśny krajobraz i pochmurną pogodę. Słuchałem też trochę Ciurlionisa, litewskiego kompozytora nr 1: niezły, choć trochę sztampowy romantyzm. Góra Krzyży to chyba najbardziej charakterystyczne miejsce całej Litwy, jako że Wilno jest jednak dość klasycznym europejskim miastem bez jakiejś super-unikalnej rzeczy. No niezwykłe miejsce. Jakie jest, widać. W sumie rewelacja, ale chyba dobre cmentarze mają trochę więcej atmosfery (bo są cmentarzami i bo mają większą powierzchnię, to jest w sumie malutkie, tylko bardzo gęste). Niektóre krzyże chyba ocierają się o bluźnierstwo, ha. Chciałem tam zostać na zachód słońca, ale tego dnia żaden zachód by się nie odbył przez chmury.

Kolejne 3 godziny na ostatni nocleg. Las, las, las. Prom! Na Mierzeję Kurońską. Szkoda tylko, że taki drogi. Ok. 100 zł za jakieś dwie minuty płynięcia: nawet jak na ceny promów, tradycyjnie chore, to jakaś masakra (na szczęście chociaż powrót w cenie). Potem jeszcze długa droga po ciemku przez las mierzei.

Zacząłem słuchać Pana Tadeusza w audiobooku (sam nie wierzę). Jako podkład pod trasę ma to może największą rację bytu. Słuchanie zamiast czytania trochę tu dodaje. I dojrzałem trochę do cieszenia się tymi opisami. Klimatyczne. Naprawdę mi się podoba.

DZIEŃ 8

Ale tu ładnie i przyjemnie na tej mierzei. Ściśle to Park Narodowy Mierzei Kurońskiej. Do 1923 w przeciwieństwie do całej reszty Litwy (czyli tej z bardziej rosyjsko-zaborczą przeszłością) to były takie czy inne Niemcy i trochę to widać: porządniejsza urbanistyka, lepsza spuścizna zabudowań, Ordnung. Klasyczny Bałtyk: sosnowe lasy, piaszczyste plaże, wydmy, świeże powietrze, cisza. Życie toczy się tu raczej od strony zalewu niż morza. Pojechałem na plażę na wysokości miejscowości Juodkrante. De facto tu jest jedna wielka plaża, to po prostu jej próbka, fragmencik. Poziom najlepszych plaż w Polsce, czyli chyba poziom Słowińskiego PN i niczego więcej. Bez zabudowań, plaża czyściutka i szeroka. Czysta przyjemność. Zacząłem czytać Człowieka bez właściwości w tej scenerii. Miasteczka tutaj bardzo ładne, bo nieduże i pełne zabytkowych, drewnianych domów w różnych barwach. Bez chaosu urbanistycznego. Przyroda przyrodą, ale pod tym względem polskie wybrzeże nie ma niestety startu. Tzn. ma i nie ma - tutaj te miasteczka nie są jednak od strony morza i plaż. Ale jakże z nich blisko na plażę.

Miejsce z kolonią kormoranów - nie było ich, ale widziałem jednego z rozłożonymi skrzydłami rano w Prevalce, gdzie śpię. Główną atrakcją są tu wydmy. Najpierw mniej znana, tuż na północ od Nidy: super las, piękne widoki z wydmy, ocean sosny. W Nidzie szukałem miejsca chyba z pół godziny: jest ich niewiele, a miasteczko skupia chyba 90% przyjezdnych na mierzeję. Faktycznie jest bardzo ładne i przyjemne, jutro będę je eksplorował. Dzisiaj po prostu chciałem tam zjeść - piękny wędzony na ciepło okoń morski i dobra zupa rybna. Na koniec Martwa Wydma, atrakcja numer 1 tutaj: wspaniała. Bardzo wysoka, widać jednocześnie zalew i morze. Chyba Słowiński PN minimalnie lepszy: tamte wydmy są bardziej piaszczyste, pustynne, odrealnione. Tu za to bardziej rozległy i morski widok. Zbliżony poziom w każdym razie. Tak czy inaczej to przepiękne miejsce, może nawet piękniejsze niż wileńskie stare miasto. Powyżej oczekiwań. Jeden minus: to wszystko sporo kosztuje. Nie jedzenie czy nocleg, samo bycie tu. Prom na mierzeję niecałe 25 euro, potem 10 euro za wjazd na teren parku (jak się wyjedzie, to znowu - więc nie wyjeżdżam; a w sezonie to już aż 50 euro), Martwe Wydmy jeszcze 5 euro. To nie fortuna może, ale słabe wrażenie to robi, bo czuje się, jakby trzy razy płaciło się za to samo. Szok, że parkingi wszędzie już darmowe.

DZIEŃ 9

Ten dzień szybko mi się wyczerpał. Kilka zaplanowanych miejsc wbrew google maps było już zamkniętych, bo sezon się skończył, a koło 14:00 zaczęło lać na całego, więc kontemplacja na łonie przyrody nie była już możliwa. Nida to bardzo ładne miasteczko, które mimo ogromnej popularności przetrwało jako estetyczne, uporządkowane, przyjemne. Dom Thomasa Manna - ładny i pięknie położony, w środku jak zwykle w takich domach znanych ludzi nie ma szczególnie wiele do roboty. Dużo tablic z tekstem tylko po litewsku i niemiecku. Cmentarz ewangelicki i nawet miły kościółek. Dużo niemieckiego języka słychać, polskiego w ogóle.

Ostatnia wydma, na południe od Nidy, jakiś kilometr od granicy litewsko-rosyjskiej. Bardziej niż piękno przyrody absorbował mnie tam fakt, że spoglądam z bliskiej odległości na to przeklęte państwo. W połączeniu z posępną pogodą zrobiło się mrocznie. Potem jeszcze tylko latarnia morska - widok gorszy niż z wydm, a 5 euro zapłacone, więc można sobie darować (sama latarnia ładna, ale z zewnątrz nie kosztuje). Przyjemne posiedzenie w wędzarni-knajpce przy kwasie chlebowym i książce w oczekiwaniu, aż ugotuje się nowa porcja zupy rybnej.

Wczorajsze Martwe Wydmy były klimaksem emocjonalnym tej podróży. Podróże często kończą się w warstwie emocjonalnej trochę wcześniej niż wraz z ostatnim zwiedzanym miejscem czy z powrotem do domu. Ta jest już skończona i towarzyszy mi raczej lekka melancholia niż ekscytacja. Z chęcią byłbym już w domu. Ale przede mną jeszcze długa droga powrotna, a na tej drodze główny skansen całej Litwy.

DZIEŃ 10

Ten tylko się dowie, kto cię stracił i tak dalej. Wróciłem; jechałem od świtu do zmierzchu. Mierzeja Kurońska o świcie jest bardzo klimatyczna. Jako że czekało mnie około 11 godzin jazdy, planowałem nie przesadzać z długością pobytu w Litewskim Muzeum Etnograficznym, czyli głównym i jedynym większym skansenie kraju. A jednak spędziłem tam aż 3 godziny (2 wydawały mi się absolutnym maksimum) i to z dość szybkim chodzeniem pomiędzy sekcjami i bez jakiejś przeciągłej kontemplacji. Ogromne i świetne miejsce - próbki budownictwa wiejskiego ze wszystkich pięciu regionów Litwy plus miasteczko. Trochę za duży teren (spore odległości pomiędzy sekcjami/regionami - w sumie po co aż takie). Ale wciąż byłby to jakoś 3-4 najlepszy skansen w Polsce. A Polska dla skansenów to jak Włochy albo Grecja dla starożytnych ruin.

Ogólnie Litwa zaskoczyła na plus. Mniej się spodziewałem po Wilnie, po obu parkach narodowych, po skansenie. Może minimalnie więcej po zamku w Trokach i Górze Krzyży, ale minimalnie. Potwierdziły się obie tezy sprzed podróży: że prawdopodobnie to jeden z mniej atrakcyjnych krajów Europy (no ale też jeden z mniejszych). I że w Europie nie ma krajów nieatrakcyjnych, nieciekawych (chyba że któreś z tych wielkości miast). Litwa to świetny pomysł na tydzień urlopu, nawet tydzień z plusem. Zatęsknię za wileńską starówką i kościołami, za pustkami, za lasami, za chlebem, za kwasem, za piękną mierzeją. Z drugiej strony - ani jednego miejsca, gdzie nie wyobrażam sobie nie wrócić. Wrócę wszakże: co najmniej tranzytem w podróżach na Łotwę i do Estonii.


SPIS ZDJĘĆ

3. Troki *
3.1. Zamek w Trokach **
3.2. Troki: miasto
3.3. Jedzenie

4. Auksztocki Park Narodowy **
4.1. Kościół św. Jozafata w Połuszach *
4.2. Nocleg nad jeziorem Asalnai
4.3. Ścieżka przyrodnicza Meironų
4.4. Wzgórze Ladakalnis
4.5. Wieża widokowa Bičiulių apžvalgos bokštas
4.6. Młyn w Ginučiai
4.7. Wzgórze Taurapilio piliakalnis nad jeziorem Tauragnas

5. Góra Krzyży **

6. Park Narodowy Mierzei Kurońskiej ***
6.1. Prom
6.2. Pervalka *
6.3. Juodkrante *
6.4. Plaża Juodkrante
6.5. Wydma Vecekrugas
6.6. Martwe Wydmy
6.7. Nida **
6.7.1. Nida: miasteczko
6.7.2. Dom Thomasa Manna *
6.7.3. Nida: jedzenie
6.8. Wydma Parnidis

7. Litewskie Muzeum Etnograficzne ***


*****  cud świata
****    cud Europy
***      top europejski
**        atrakcja rangi europejskiej (top krajowy)
*          atrakcja rangi krajowej (top regionalny)


ZDJĘCIA

3. Troki (Trakai) *

Region historyczny: Dzukia (Dzūkija)
Region administracyjny: Okręg wileński (Vilniaus apskritis)
Liczba ludności: 5400
Pierwsza wzmianka: 1337
Prawa miejskie: 1409

3.1. Zamek w Trokach (Trakų salos pilis) **






















































3.2. Troki: miasto









3.3. Jedzenie w Trokach





4. Auksztocki Park Narodowy (Aukštaitijos nacionalinis parkas) **

Region historyczny: Auksztota (Aukštaitija)
Region administracyjny: Okręg wileński (Vilniaus apskritis) / Okręg uciański (Utenos apskritis)
Data utworzenia: 1974

4.1. Kościół św. Jozafata w Połuszach (Palūšės Šv. Juozapo bažnyčia) *











4.2. Nocleg nad jeziorem Asalnai































4.3. Ścieżka przyrodnicza Meironų








































4.4. Wzgórze Ladakalnis








4.5. Wieża widokowa koło Ginučiai





4.6. Młyn w Ginučiai





4.7. Wzgórze Taurapilio piliakalnis nad jeziorem Tauragnas












5. Góra Krzyży (
Kryžių kalnas) **

Region historyczny: Żmudź (Žemaitija)
Region administracyjny: Okręg szawelski (Šiaulių apskritis)


































6. Park Narodowy Mierzei Kurońskiej (Kuršių nerijos nacionalinis parkas) ***

Region historyczny: Litwa Mniejsza (Mažoji Lietuva)
Region administracyjny: Okręg kłajpedzki (Klaipėdos apskritis)
Data utworzenia: 1991

6.1. Prom




6.2. Pervalka *



















6.3. Juodkrante *









6.4. Plaża Juodkrante





















6.5. Wydma Vecekrugas (Vecekrugo kopa)






























6.6. Martwe Wydmy (Negyvosios kopos)


























6.7. Nida **

Liczba ludności: 1500
Pierwsza wzmianka: 1358

6.7.1. Nida: miasteczko

















































6.7.2. Dom Thomasa Manna














6.7.3. Nida: jedzenie








6.8. Wydma Parnidis (Parnidžio kopa)



















7. Litewskie Muzeum Etnograficzne ***

Region historyczny: Auksztota (Aukštaitija)
Region administracyjny: Okręg kowieński (Kauno apskritis)









































































































































Komentarze

  1. Super, że wróciły wpisy, podoba mi się taka forma - i bardziej zwięzła i chyba łatwiejsza dla piszącego. Andaluzję zwiedzałem kierując się blogiem :)

    Jestem z Suwalszczyzny, nad morze litewskie mieliśmy bliżej niż polskie, więc dość często akurat tam jechaliśmy na wakacje. Najbardziej zaskoczył mnie pierwszy wpis o jakości drogi, te 15 lat temu byliśmy pod bardzo dużym wrażeniem, jak Litwini zbudowali swoje autostrady. W sumie nic dziwnego, kraj tranzytowy i mnóstwo ludzi siedzi w ciężarówkach. Droga Kowno - Kłajpeda niby świetnego asfaltu była ciężka, 200 kilometrów prostej równej straszliwej nudy :) Lista atrakcji dobrze wybrana, od siebie na szybki przejazd polecam jeszcze Połągę, ich najbardziej znany kurort i dużo ciekawej architektury, tylko nie w sezonie.

    Co do kuchni zgoda, ciężka, tania i pożywna. Bardzo lubię litewski chleb, naczosnkowany i upieczony jako zdrowe chipsy, na szczęście jedna piekarnia w Warszawie ma w ofercie. Nie rozumiem czemu w Polsce kompletnie zniknął kwas chlebowy, uwielbiam.

    Liczę na więcej wpisów z podróży, dzięki za włożoną pracę. Reszta państw bałtyckich jest dość depresyjna, zwłaszcza poza stolicami. Ryga przynajmniej ma super secesyjne kamienice, najlepsze miasto do udawania Gotham City. Tallin to dziwne miasto biznesu, ale starówka zaskakująco bajkowa. Poza nimi te kraje znikają, chociaż mam nadzieję, że znajdziesz dla siebie coś wartościowego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki serdeczne za ten komentarz, wiele dla mnie znaczy. Zwłaszcza to, że wpisy o Andaluzji realnie przydały Ci się do planowania podróży, to chyba najwyższe wyróżnienie. Super, że nowa forma Ci się podoba - zdania na pewno będą podzielone, ale już widzę, że niektórym podchodzi bardziej od poprzedniej, a dla mnie jest nieopisanie łatwiejsza. :) Napisać parę spontanicznych zdań na wieczór to przyjemność, a klecenie rozprawek po powrocie coraz bardziej męczyło i pochłaniało przede wszystkim za wiele czasu.

      Dobry chleb litewski to rewelacja - w zasadzie może być posiłkiem samym w sobie. A kwas chlebowy wyrasta na mój ulubiony napój bezalkoholowy ze wszystkich poza kawą i herbatą. Może jeszcze chinotto jest blisko.

      Późniejszą jesienią nadejdą kolejne wpisy podróżnicze, dokładnie za tydzień wyjeżdżam na dwa tygodnie. Destynacja będzie podobnie nieoczywista jak Litwa. :) Ale pozostałe państwa bałtyckie sobie na mnie poczekają. To ciekawe, że postrzegasz je jako depresyjne: w sumie to Estonia wydawała mi się na papierze najbardziej atrakcyjna.

      Usuń

Prześlij komentarz