Sępolno. Urbanistyczna elegia

Według moich doświadczeń dopiero dość niedawno w Polsce zrobiło się nieco głośniej o urbanistyce. Choć planowanie przestrzenne miast jest kwestią zapewne niewiele młodszą od miast jako takich, to zawsze odnosiłem wrażenie, że większość ludzi w moim kraju w ogóle się nad nią nie zastanawia, bez większej refleksji przyjmując swoje małe ojczyzny takimi, jakimi są. Wraz z kroczącym "uzachodowianiem" się Polski coraz więcej osób staje się jednak urbanistycznie świadomych i żądnych dobrze zaplanowanego miasta. Jeśli mieszkają we Wrocławiu, prawdopodobnie ich odczucia są podobne do moich, będąc mieszanką frustracji, fragmentarycznego podziwu i sporej nostalgii. Oczywiście wystarczy wyjechać z Europy niemalże gdziekolwiek, by stwierdzić, że urbanistyka w Polsce i tak jest w skali świata w zasadzie zacna, ale w stolicy Dolnego Śląska łatwo też uronić łzę nad faktem, że jej pruskie dziedzictwo zostało w tym względzie w dużej mierze roztrwonione i że nie doczekało się godnej kontynuacji. Niewiele miejsc we Wrocławiu wygląda dziś jak w pełni przemyślane, dobrze zaplanowane miejskie przestrzenie - nie tylko tych stworzonych z grubsza od zera po wojnie, ale przez urbanistyczne zaniedbanie nawet tych zabudowanych w większości jeszcze przez Niemców. Wrażenie przypadkowości jest dużo częstsze niż wrażenie wizji. To drugie jednak czasem się pojawia, a poza starówką może być najsilniejsze na Sępolnie.

To specyficzne osiedle na terenie Wielkiej Wyspy - specyficzne między innymi dlatego, że jako jedyne nie dotyka Odry, jest więc najbardziej centralne i graniczy z prawie każdym z pozostałych wyspiarskich: Szczytnikami, Dąbiem, Biskupinem, Bartoszowicami i Zalesiem. Było wcześniej wsią, wzmiankowaną już w 1288 roku jako Zemplin, która jednak ze względu na powodziowy charakter terenu nigdy szczególnie się nie rozwinęła. Przełom nastąpił po przekopaniu kanałów Odry na początku XX wieku. Krótko po nim, w 1924 roku, Sępolno zostało przyłączone do miasta (wtedy jako Zimpel) i do połowy lat 30. zabudowywane w koncepcji miasta-ogrodu. Efektem stało się przyjazne do życia, zalane zielenią, wizjonersko rozplanowane pod względem układu kameralnych ulic (który z lotu ptaka przypomina orła), a jednocześnie dość gęste osiedle mieszkalne, zapełnione dwukondygnacyjnymi proto-blokami, domami wielorodzinnymi i w mniejszym stopniu jednorodzinnymi (w podobnym, może nie ekscytującym, ale spójnym i estetycznym stylu architektonicznym).

Tak było prawie sto lat temu - a czy dzisiaj Sępolno to dalej świetna przestrzeń? Niemieccy urbaniści nie przewidzieli co najmniej jednego - że wkrótce samochód stanie się dużo popularniejszym środkiem komunikacji i że na Sępolnie nie będzie na niego za wiele miejsca w postaci garażów czy sensownie ulokowanych miejsc postojowych, w związku z czym będzie on stał wszędzie - na jezdniach i co gorsza na chodnikach. Jest jednak kwestią dyskusyjną, czy to porażka urbanistów niemieckich, czy raczej polskich, którzy nie mieli śmiałości, by zabronić takiej parkingowej samowolki na osiedlu, które ostatecznie jest położone blisko centrum i dobrze skomunikowane, w związku z czym śmiało mogłoby stać się środowiskiem ludzi skłonnych żyć bez samochodu lub przynajmniej płacić niemałą kwotę za miejsce garażowe; dużo bliżej mi do drugiej odpowiedzi.





















Tyle z kwestii trochę technicznych - w wymiarze emocjonalnym spacer po Sępolnie wywołał we mnie mieszankę radości i wzruszenia (spacer dopiero pierwszy w życiu, bo osiedle, choć bliskie centrum i centralne dla urokliwej Wielkiej Wyspy, to jest skutecznie odcięte od ruchu z zewnątrz; nikt nie ma potrzeby przejeżdżać jego wewnętrznych ulic tranzytem, bo to bez sensu, zawsze jeździ się góra po zewnętrznych, granicznych). Choć może minimalnie ta urbanistyka się zarchaizowała, choć te samochody nieco męczą i choć stan niektórych budynków mógłby być lepszy, to wciąż jest to jak na Wrocław niemal genialna przestrzeń i przechadzanie się po niej jest rozkoszą dla osoby wrażliwej na przyjazne miasto. Jest kameralnie, spokojnie i zielono, ale zarazem gęsto, żywotnie i miejsko. Centrum Sępolna stanowi Skwer Powstańców Warszawskich (przed wojną "Sępolskie Błonia"), który daje się nazwać jedną z najprzyjaźniejszych przestrzeni osiedlowych całego Wrocławia.



























Osiedle samo w sobie - rozumiane nie jako fragment miasta, ale jako pełna wizji i spójności przestrzeń mieszkalna - jest wraz ze swoją urbanistyczną subtelnością pierwszą, główną i prawie że ostatnią atrakcją Sępolna. Nie jest jednak jedyną. Na jego terenie znajdują się dwie świątynie i choć żadna nie jest czołówką wrocławskiej architektury sakralnej, to obie godne są uwagi. Skwer Powstańców Warszawskich wieńczy od strony wschodniej protestancki (konkretnie luterański, a konkretniej ewangelicko-augsburski) Kościół Pamięci Króla Gustawa Adolfa, zbudowany w latach 1932-1933. Architektonicznie jest mroczny i brutalny, jak mroczne i brutalne były w Niemczech lata, w których powstawał. Tylko i wyłącznie sama bryła - stereometryczny stosunek wieży do naw - daje odczuć, że mamy do czynienia ze świątynią, bo jego powłoka i drobniejsze rozwiązania architektoniczne przypominają raczej budynek rzeźni lub fabryki, żeby nie zajść jeszcze dalej w porównaniach na drodze skojarzeń wywoływanych 1933 rokiem. Przez prawie pół wieku po wojnie nie pełnił zresztą funkcji sakralnych - najpierw było tam kino, a potem przez długie lata był przywracany do porządku. Ma jednak coś, czego nie ma niejeden inny wrocławski kościół, nawet jeśli nie tak "obskurny" - trochę charyzmy.



Drugi kościół jest do niego w dużej mierze podobny - to też ceglana, oszczędna, ciężka bryła z podobnym planem - ale przez różne szczegóły zupełnie inny w odbiorze emocjonalnym, pogodniejszy i faktycznie świątynny. To neoromański, jeśli nie nawet post-romański, bo okraszony modernizmem, Kościół Świętej Rodziny - minimalnie starszy, z lat 1929-1930. Również ma w sobie pewną charyzmę, a w dodatku daje się nazwać ładnym, nawet jeśli pięknym już niekoniecznie.








Na teren Sępolna nachodzi też od zachodu fragment Parku Szczytnickiego - jakby przyczepiony do reszty parku, tylko na krótkim odcinku z tą resztą graniczący. Za to naprawdę zacny, wręcz jeden z najlepszych: z klimatycznymi alejkami, ładnym oczkiem wodnym, rozległymi otwartymi przestrzeniami i enigmatycznym ogrodem kamiennym.

















Z pewnego punktu widzenia na Sępolnie prawie nic nie ma, a jednak zakochałem się w nim od pierwszego głębszego wejrzenia i zostało jednym z moich ulubionych wrocławskich osiedli. Na koniec warto jeszcze dołożyć do jego jakości kwestię otoczenia - wszak na odległość spaceru ma nadodrzańskie wały, Park Szczytnicki i Halę Stulecia z Pergolą, kojące willowe osiedle na Zalesiu czy zacny Biskupin. Sprawia radość - ale też wywołuje melancholię, nostalgię, w końcu żal. Że nikt tego za bardzo we Wrocławiu nie naśladuje, że nie ostało się takich Sępoln dużo więcej, że praktycznie wcale nie powstają nowe - i lepsze, bardziej skrojone pod współczesność, choć bez klękania przed nią.

Komentarze