Francja, akt I: część V. Baśnie tysiąca i jednej wioski

Mimo sporej konkurencji najpiękniejszym z odwiedzonych francuskich regionów okazał się ten, który z nich wszystkich jest najbardziej niszowy i nie daje się nawet łatwo objąć jednym słowem. Najbardziej precyzyjnie określić go jako tereny departamentów Dordogne, Lot i w minimalnej części Corrèze (tuż przy granicy z Lot). Dwa główne departamenty nie znajdują się nawet w tym samym regionie - Dordogne w Nowej Akwitanii, Lot już w Oksytanii. Tworzą jednak moim zdaniem tak spójną i niezwykle wyrazistą całość, że można i chyba nawet dobrze by było traktować je jako jeden region pod jakąś nazwą.

Kilka czynników składa się na wspaniałość tego zakątka świata. Podłożem jest przyroda - teren jest pełen skalistych wzgórz i wijących się rzek, bardzo mocno zalesiony, z ciekawą roślinnością. Teoretycznie przypomina ona polską, ale wpływ Atlantyku sprawia, że skręca w kierunku irlandzkiej - występują tu palmy, drzewa porasta mech. To idealny podkład pod esencję regionu, jaką są wyjęte z innego czasu - lub wręcz z innego świata, bo odnosi się czasami wrażenie, że jest się w klimatycznej, osadzonej w wyimaginowanym świecie baśni, filmie czy grze komputerowej - małe miasteczka czy też wioski, których zagęszczenie przekracza wszelkie dopuszczalne normy. W większości świata jedno takie byłoby wybitną atrakcją, podczas gdy tu jest ich co najmniej kilkanaście, a niektóre jakby pomijane, zapomniane, ciche, istniejące sobie jak gdyby nigdy nic. 

Do tego dochodzi fakt, że nawet jak na Francję kulinaria są tu niezwykle godnie celebrowane - region specjalizuje się w czarnych truflach, orzechach włoskich, czerwonych winach (zwłaszcza z Cahors) i różnego rodzaju przetworach z gęsi i kaczek (ich głośne kwakanie można tu usłyszeć nawet w nocy; nieraz dałbym słowo, że kaczka jest gdzieś tuż obok mnie). Na wspaniałych targach, jak ten na trójkątnym rynku w Sarlat-la-Canéda, można jednak kupić nieskończoność innych pysznych produktów. 

W klimat miasteczek wpisują się stare, średniowieczne, bardzo zamkowe zamki Château de Beynac i Château de Castelnaud (zupełnie więc inne niż de facto pałace znad Loary) z onieśmielającymi widokami na rzekę. Osobną sprawą jest ogromna, wilgotna jaskinia krasowa Gouffre de Padirac, która jest najpewniej jedną z najciekawszych atrakcji naturalnych całej Francji. Sporych przeżyć poznawczo-estetycznych dostarcza też grota Lascaux, mimo że do oryginalnej jaskini z naściennymi malowidłami mają wstęp tylko naukowcy, a dla zwiedzających odtworzono tę jaskinię ze skrajną dokładnością (niestety nie można tam robić zdjęć).

Najważniejsze są jednak miasteczka, przybierające tu na ogół ciepłe barwy żółtych, pomarańczowych lub nawet czerwonych kamieni jako budulca, pokrytych pomarańczowymi dachówkami, wyraźnie nadgryzione zębem czasu, ale wyjątkowo nie w pejoratywnym znaczeniu. Z tych, które odwiedziłem, wyróżniłbym zwłaszcza Monpazier z osadzonym w dalekiej przeszłości rynkiem; Saint-Cirq-Lapopie, które uznałem za najbardziej magiczne miasteczko, w jakim byłem do tej pory w życiu, urzekające średniowiecznymi uliczkami, sklepami i przede wszystkim scenicznym położeniem na wysokim wzgórzu nad rzeką Lot; Carennac z niesamowitym romańskim portalem kościoła na klimatycznym dziedzińcu; szare Turenne zwieńczone zamkiem, z którego rozciągają się kojące widoki; baśniowe Collonges-la-Rouge z domami z czerwonego kamienia; w końcu najbardziej dramatycznie położone, po części wyryte w skale Rocamadour z nieco mrocznym sanktuarium.

Chronologia zdjęć: Issigeac, Monpazier, Cahors, Saint-Cirq-Lapopie, Figeac, Carennac po raz pierwszy, Sarlat-la-Canéda, Lascaux, Château de Beynac, Château de Castelnaud, Martel (tu, nie po raz pierwszy już i nie po raz ostatni, napotkałem kota agresywnego), Carennac po raz drugi, Turenne, Collonges-la-Rouge, Gouffres de Padirac, Autoire, Rocamadour, Carennac po raz trzeci.
































































































































































































































































































































































































































































Komentarze